Tuesday, July 10, 2012

Imagin, Ziall.


Bromance: Ziall.
Ilość wyrazów: 1063.
Autorka: Martyna (TT @NouisConda)

Krążyłem po domu bez celu. Czekałem, aż w drzwiach stanie ON. Ten sam i niezmienny od roku, Zayn. Dziś to wszystko miało się skończyć. Powoli zacząłem układać przemowę, którą chciałem mu wygłosić, ale zawsze zatrzymywałem się na pierwszym zdaniu z wielką gulą w gardle, powstrzymując łzy.  Rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Nacisnąłem klamkę. Za progiem ukazała mi się twarz mulata. Puścił mi szybki uśmieszek i (dosłownie) rzucił się na mnie. Przycisnął mnie do ściany i nachalnie wepchał mi język do buzi. Nie powiem, że mi się nie podobało, ale to nie był odpowiedni moment.
- Już nigdy nie wyjeżdżaj do Mullingar na tak długo. – Powiedział w przerwie na złapanie oddechu. Wykorzystałem ten moment, kładąc mu palec  na ustach i delikatnie odpychając od siebie.
- Zayn .. – Zacząłem, choć w mojej głowie jeszcze nie powstała żadna sensowna wersja zdania. Popatrzyłem w jego tęczówki. Były .. zagubione? Musiałem mu to wyjawić.
- Zayn, ja umrę. – Palnąłem się ręką w czoło. Brawo Niall, nawet nie umiesz w normalny sposób powiedzieć o tak ważnej spawie. Malik zaśmiał się głośno. – Kocie, co Ci przyszło do głowy, przy mnie nie ma mowy, żebyś um..
- Nie byłem w Mullingar. – Przerwałem, podnosząc wzrok ze skarpetek, na jego twarz. – Znaczy byłem. – Kolejna bezsensowna odpowiedź. – Ale najpierw pojechałem do szpitala. Tam robili rutynowe badania. Przetrzymali mnie. Okazało się, że mam raka.- Chłopak z  nadmiaru wiadomości, oklapł na najbliższym fotelu. Głośno przełknąłem ślinę i kontynuowałem. – Już nie da się nic zrobić. Niedługo zaczną mi wypadać  włosy, zacznę tracić siły. Nie poddam się bez walki, o to możesz być spokojny. Więc, po diagnozie pojechałem do domu, żeby to wszystko zrozumieć, poukładać. Teraz  możesz wyjść, nie trzymam Cię na siłę, ani na litość. Zayn jednak dalej siedział w tym samym miejscu.
- Ej, słyszysz? Zostaw mnie! Wyjdź! Zayn, kurwa! – Krzyczałem. Powolnie wstał z miejsca. Podszedł do mnie. Nie odzywał się. Zawsze tak robił. Gdy ktoś krzyczał, on on czekał, aż ta osoba wyrzuci z siebie wszystko i dopiero zaczynał mówić. Gdy skończyłem przedstawienie, przybliżył  się do mnie jeszcze bardziej i najspokojniejszym głosem powiedział.
- Nie zostawię Cię, nigdy. Zbyt cię kocham. Będę z Tobą przez te trudne chwile. Dopóki chemia zacznie działać Niall, przejdziemy przez to razem. Rozumiesz? – Przyciągnął mnie do siebie. Schowałem twarz w jego zagłębieniu i zacząłem cicho płakać. Taki chłopak to prawdziwy skarb.
- Ale ja  niedługo stracę włosy. Nie chcę, żebyś to oglądał. – Wyszeptałem niewyraźnie oplatając jego szyję ciepłym oddechem. Odsunął mnie na długość ramion. Spojrzał mi w oczy.
- Jak chcesz, ja zetnę włosy i oddam Ci je. Chociaż nie wiem, czy w czerni będziesz się dobrze czuł, więc najpierw je zafarbuję i poprzyklejamy je tu i tutaj. – Zaczął czochrać mi włosy. Zgrywał się. Udawał, że nie cierpi, ale jego oczy mówiły co innego. – To jak, pasuje Ci ten układ? – Zapytał i pocałował mnie w czubek głowy.
- Zayn, Ty chyba czegoś nie zrozumiałeś. Ja umrę. Za kilka miesięcy zniknę .. – Chłopak głośno wypuścił powietrze. Jego klatka piersiowa zapadła, a w kąciku pokazała się łza.
- Nie umrzesz! Nie zrobisz mi tego! – Zaczął się potrząsać. Płakał i krzyczał. Wiedziałem, że musi to z siebie wyrzucić. – Nie zostawisz mnie! Nie zrobisz tego! Niall, proszę! – Ostatnie słowa wyszeptał. Przeszedł mnie dreszcz i też zacząłem płakać. Wtuliłem się w niego. Oboje staliśmy i płakaliśmy. Ta bezradność nas dobijała.
*
Kolejne miesiące były ciężkie i dla Nialla jak i dla Zayna. Irlandczyk ostatnimi czasy w ogóle nie wychodził ze szpitala, dodatkowo był załamany łysiną, lecz nie poddawał się. Miał dla kogo walczyć. Jego chłopak całe dnie siedział w szpitalu, czasami nawet nocował.
- Zayn, nie chcę żebyś patrzył jak umieram.
- Nie umierasz, nie mów tak. – Zaprzeczał choć dobrze wiedział, że stan Nialla jest coraz gorszy. Jego organizm przestał odpowiadać na chemię.
- Nie chcę, żebyś patrzył na mnie jak jestem łysy. – Ciągnął dalej.
- Jesteś piękny. – Ujął jego rękę i całował jego kostki.
- Bo to Ty jesteś moim chłopakiem, Zayn. – Wiedział, że nie warto się kłócić. Chciał te chwile spędzić jak najlepiej. Mula wstał i położył się na krawędzi łóżka, kładąc głowę na torsie Nialla. Blondyn czuł jego ciepło. Jego miłość. Czuł się świetnie, choć wiedział, że umiera. Obaj usnęli.
*sen*
- Kiełbaski już gotowe! Gdzie Ty jesteś? Wszystko wystygnie! Niall! – Zayn zaczął chodzić po ogrodzie. Znalazł chłopaka na jego ulubionym leżaku. Spał przytulony do gitary. Przechylił głowę by móc lepiej się przyjrzeć tej słodkiej chwili.  Zauważył, że z ręki wypadły mu kartki. Na jednej z nich widniał tytuł „Piosenka urodzinowa dla Zayna”. Zaczął czytać tekst.
- Jak chcesz, mogę Ci zaśpiewać. – Blondyn otworzył jedno oko i szeroko się uśmiechnął. Oddał mu nuty i zasiadł na wprost niego, przysuwając sobie krzesło. Pierwsze takty. I nagle ten przerażający dźwięk „piiiiiiii”
*rzeczywistość*
Zayn zerwał się z łóżka. Co ranek budził go taki sen. Wciągną na siebie za  duży sweter należący do Nialla i zszedł na dół. Nie umiał się rozstać z tą jedną rzeczą po Niallu. Była przesiąknięta nim. Kochał jego zapach. Kochał poczuć się choć przez chwilę jak w jego ramionach. W kuchni zastał mamę.
- Synku, prosiłam Cię, abyś spakował ten sweter. – Powiedziała zrozpaczonym głosem, stawiając przed nim miskę z płatkami.
- Nie mogę. To jedyna pamiątka. – Kobieta westchnęła głośno, siadając na  wprost mulata. Choć od śmierci Nialla, minęło już prawie pół roku, Zayn niepełnie sobie radził. Zamiast chodzić  na terapię, wymykał się na cmentarz. Umiał kilka godzin siedzieć i opowiadać  Niallowi, jak minął mu dzień. Najczęściej  mówił jak mu go brakuje, lecz nie obwiniał o to jego, tylko siebie. Tak też zrobił i dziś. Gdy mama popatrzyła w okno, wybiegł z domu. Słyszał za sobą tylko smutne, rozżalone „Zayn”. Rodzicielka nie miała już siły. Starała si pomagać synowi jak tylko umiała. Nie spuszczała z niego oka i niemalże wpychała w niego jedzenie, tylko co z tego? Zayn od śmierci ukochanego, schudł ponad 20 kilo i okaleczał się wielokrotnie. Kobieta nie mogła dopuścić myśli, że jej syn męczy się po tej stronie.
Zayn jak codziennie, przysiadł na nagrobku i zaczął opowiadać. Skończyło się na wspominaniu. Wspominał ich pierwsze spotkanie, aż po ostatnie. Płakał. Na pożegnanie powiedział. „To co Leprachunie? Widzimy się z  kilka dni. Jeszcze te kilka pieprzonych dni i Cię odwiedzę.” Opuszkami palców pogłaskał zdjęcie uśmiechniętej twarzy blondyna. Wyglądał tam tak zdrowo, tak szczęśliwie. Schował ręce to kieszeni przydużych spodni. Zgarbił się i odszedł. Wiedział, że już niedługo się to wydarzy. Że go spotka i wszystko będzie jak dawniej. Chciał tego ..

8 comments:

  1. omnomnom świetny, przypomina mi '99 days without you' świetny
    @kardida

    ReplyDelete
  2. Zajebisty..Zasnęli razem, ale jeden z Nich na wieczność.. To takie wzruszające. ~ Anks.x.D. @Larry1DLove

    ReplyDelete
  3. Okey, pokoleji. To w ogóle nie jest podobne do 99 days without you -.- . Po drugie, pamiętaj, że ja wiem gdzie mieszkasz, przynajmniej w przybliżeniu, i jak znowu mi taki numer odpierniczysz to za siebie nie ręcze. Czemu znowu jest smutny? Po kolejne, i chyba najważniejsze, to jest cudowne, mimo iż kogoś uśmierciłaś. Masz talent, do pisania, więc pisz jak najwięcej. Taka cudowna historia. Nie wiem, popłakałam się jak dziecko. Boże czemu on umarł no... Powinnien wygrać z chorobą, i cieszyć się z życia wraz z Mulatem. No kocham poprostu. Czekam na kolejny, ale ma nadzieje, że wesoły, i że Josh się odezwie :) x Wasza oddana czytelniczka :)

    ReplyDelete
  4. smutny jest :c Dżamboo następny wesoły a być tak że Marta będzie ryczeć również ze szcześcia <3 :D

    ReplyDelete
  5. Ave - Myślę że w końcu naprawdę powracają mi siły - może to tylko iluzja - ok. - nie mówmy o tym - wracając do komentarza - następny tekst o śmierci i przemijaniu - tak nierealny a jednak tak prawdziwy - może i brak wielu szczegółów - ale jedna przekazałeś pewne uczucia i odczucia - za co - cóż - bravo - muszę przyznać że ten sposób zapisy słów - i tematyka naprawdę do ciebie leża - może i wesoły tekst byłby świetnym pomysłem - ale zauważyłem że w pewien sposób oddajesz siebie w tych tekstach - a może to tylko moja wyobraźnia - wybacz jeżeli nawijam coś bez sensu - ale właśnie odzyskuje siły - może i nie odzyskałem ich do końca - ale się staram a raczej tak mi się wydaje - co prawda czegoś tutaj nie zrozumiałem ale o to zapytam kiedyś na gg kiedy nie będziesz zajęty - cóż - Zayn - wydaje się bardzo uczuciowy i troskliwy może nawet z bardzo - ale łatwo można odczytać że naprawdę kochał - Nialla - i pragnie być przy nim na wieczność - cóż - jakiś czas temu pisałem cos co można uznać za nawiązanie - u mnie Zayn również jak jakby prosił - Nialla - by ten na niego zaczekał - podobnie jak pod koniec twojego tekstu - i ktoś powie że faceci nie potrwania pisać - no może co do mojej osoby to by się zgadzało - ale ty i trzeci z nas robicie to świetnie i mam nadzieję że nie przestaniesz zbyt szybko - cóż - co mógłbym jeszcze rzecz - cóż - chwilowo nie wiele przychodzi mi do głowy - cóż - teoretycznie - cóż - życzę miłego pisania i czytania - Bon Appetitt !

    ReplyDelete
  6. Ryczę..
    chyba wystarczy , żeby zrozumieć że to było piękne

    ReplyDelete
  7. Rany boskie poplakalam się. A imaginy cudowny @jestemhipsterem

    ReplyDelete
  8. Zajebiste popłakałam się pisz więcej masz talent kochanie

    ReplyDelete

About Me

Ania & Martyna, czasami jeszcze Josh.